Nastya żyje w świecie ciszy. Niewypowiedzianych słów i palącej zemsty na tym który wszystko jej odebrał. Josh jest sam. Nie ma nikogo, wszyscy wokół niego umierają…zwykli ludzie trzymają się z daleka. Ale Nastya nie jest zwykła, pod tą fasada obojętności dostrzega coś więcej. Coś czego nie widzi nikt inny. Może to zwykła ciekawość a może przeznaczenie ale zaczyna łączyć ich czas i niewypowiedziane tajemnice. Dziewczyna jak z portretu zimna, oschła, nic nikomu nie mówi. Milczy. Ale jest jego słoneczkiem i nie odstraszy go nawet maska, którą zakrywa swoją prawdziwą twarz.
Książka jest ogólnie świetna. Mimo że w serii wszystkie książki przypominają się wyglądem i tym jak leżą w ręce to Morze Spokoju zdecydowanie wyróżnia się na ich tle. Historia Josha, chłopaka, wokół którego wszyscy umierają i Nastii, która umarła tamtego dnia kiedy jej życie zmieniło się w koszmar, jest niesamowita i aż ciężko uwierzyć jak autorka ją napisała. Styl pisarki jest przystępny i łatwy. Książkę czyta się przyjemnie i bez trudu. Jednak kiedy ją kończysz wszystko w tobie krzyczy że to nie może się tak kończyć i musi być jakaś druga część ale niestety książka kończy się tak nie inaczej, sprawdziłam to. Jednak pamiętajmy że to właśnie te książki w które zostały wlane uczucia i emocje i kończą się nie jasno są najlepsze. To książki niezapomniane. Morze spokoju jest właśnie taką książką,ona nie zachwyca ona łamie, kruszy i niszczy czytelnika. Zostawia go bez nadziei na inne zakończenie i bez szans na nie. Jej nie można tak po prostu odłożyć i zapomnieć ona wraca i zachwyca po raz drugi i kolejny.